wtorek, 31 lipca 2012

Nic nie robić, leniuchować... :)


Każdy czasem musi naładowac akumulator.
Mój najlepiej ładuje się w ruchu - na rowerze, albo w górach.
Jednak czasem daje mi do zrozumienia, ze potrzebuje ciszy.  Dopuszczalne są jedynie ptasie trele, ale koniecznie pośród zieleni, w słoncu lub półcieniu, bez towarzystwa.

Ma byc miło, cieplo, komfortowo... Bose nogi na krzesle, poduszka pod plecki, a w zasiegu ręki pyszna kawka, książka, jakiś owoc, albo koktajl...

Albo leżak pod orzechem i kapelusz z szerokim rondem :)

A jak się robi za goraco, można wskoczyc do wody. Opcja wodna tymczasowa i dmuchana, ale co tam - najwazniejsze, ze chłodno i mokro.

Kiedy dupsko rozboli od siedzenia, nie zaszkodzi boso pochodzić po trawie, poprzeciągać się, psa wygłaskac  :)


"Nic nie robić, leniuchować
Chłodne piwko w cieniu pić
Leżeć w trawie, liczyć chmury
Gołym i wesołym być" :)


 Niestety rzadko udaje mi sie tak kompletnie NIC nie robic, bo należę do tych, co to nie potrafia na miejscu usiedzieć. Zawsze sobie znajde coś do zrobienia. To chyba jakaś wada genetyczna... ;)




cdn. :)

poniedziałek, 30 lipca 2012

Zupa pomidorowa na resztkach pieczonego kurczaka



Kiedy to piszę, przychodzą mi na myśl dwie rzeczy, albo nawet trzy. Po pierwsze: pieczony kurczak. Po drugie zupa na pozostałościach po wyżej wymienionym, i wreszcie, przepyszna, prosta pasta do chleba.

Zacznę od zupy, bo jak dotąd tylko ją udało mi sie sfotografować :)
Robię ją zawsze, kiedy poprzedniego dnia na obiad mieliśmy pieczonego kurczaka.
I  żeby była jasność, nie wygląda to tak, ze cała rodzina siada do stołu, rozrywa kuraka, ogryza go oblizując kości, wrzuca je do gara, a ja na drugi dzień robię na tym zupę :D
Chociaż... Kiedy to sobie wyobraziłam, to przyznaję, że całkiem wesoło by było :)
Tak naprawdę obieram kurczaka, oddzielam kości i wrzucam do brytfanny, w której się piekł, a w której są też resztki pieczonych warzyw i sosu. Później zalewam to wszystko wodą, dodaję świeże warzywa i gotuję, aż uzyskam aromatyczny wywar.


Do tej zupy użyłam tez suszonej wloszczyzny firmy Sys, która testuje od pewnego czasu.
Jak może zauważyliście, nie używam w swojej kuchni sztucznych kostek bulionowych, gotowych mieszanek przyprawowych typu jarzynka, bulionetek ze wzmacniaczami smaku, czy zapachu.
Sama robię domowe kostki bulionowe, przyprawy i mieszanki warzywno-ziolowe.

Jedyny wyjątek zrobiłam dla suszonych warzyw marki Sys. Ich warzywa pochodzą z własnego gospodarstwa położonego na Podkarpaciu. Przetwarzane są w oparciu o stare metody, które nie wymagają stosowania żadnych środków chemicznych. Wszystkie produkty są w 100% naturalne, bez sztucznych ulepszaczy. To po prostu kompozycje suszonych warzyw i gotowe dania z użyciem tychże.
Są zdrową alternatywą dla wszystkich "gorących kubków" i trzyminutowych, chinskich zupek. Sys promuje wspaniałe, polskie kasze i nasze zdrowe, sycące zupy.
Sami popatrzcie, jak to fajnie wygląda - aż chce sie jeść :)



Skladniki:
duzy peczek wloszczyzny
duza galazka lubczyku
peczek koperku
resztki (kosci, skorki, tluszcz) z pieczonego kurczaka
kilka dojrzalych pomidorow bez skorki
1 lyzka przecieru pomidorowego
1 cebula opieczona nad ogniem
3 zabki czosnku
ziele angielskie, liscie laurowe, sol, pieprz, cukier, ziola prowansalskie
pol szklanki mleka
suszona wloszczyzna SyS

Sposób przygotowania:
Do duzego garnka wrzucic resztki z kurczaka, przecier pomidorowy, kilka kuleczek ziela angielskiego i kilka lisci laurowych. Dodac troche soli, zalac zimna woda i gotowac na malym ogniu ok. 1 godziny.
Po tym czasie dodac obrana, umyta i pokrojona wloszczyzne (seler i pietruszke dodac z nacia), cebule dwa pokrojone zabki czosnku, i gotowac kolejna godzine. Po godzinie zupe przecedzic. Pomidory posiekac drobno i dodac do wywaru Wsypac troche cukru i czubata lyzke suszonej wloszczyzny. Wrzucic peczek kopru (kilka galazek odlozyc do przybrania) i lubczyk, zwiazane sznureczkiem oraz posiekany zabek czosnku. Gotowac ok. 30 min dodac mleko i ponownie zagotowac.
Po tym czasie zupe dokladnie zmiksowac i (opcjonalnie) przetrzec przez sitko. Doprawic pieprzem i ziolami prowansalskimi.

Mozna podawac z makaronem lub z grzankami. Pyszna jest takze z chrupiacymi kromkami bruschetty.

Smacznego :)

sobota, 21 lipca 2012

Clafoutis z jabłkami


Clafoutis (czytaj: klafu'ti), to francuski przysmak, z ktorego slynie rejon Limousin. Nie wiem, czy macie jakiekolwiek skojarzenia z Limousin, ale mnie kojarzy sie glownie z krowami :D
Poniewaz jednak niewiele wiem o krowach - napisze wam, czego sie dowiedzialam o clafoutis :)


Klasycznie robi sie je z niedrylowanymi wisniami. Owoce (moga to byc jablka, gruszki, sliwki, truskawki, maliny itp.) uklada sie w zaroodpornym naczyniu, zalewa ciastem podobnym do nalesnikowego i zapieka w piekarniku. W rezultacie otrzymuje sie cos w rodzaju slodkiej (jak bardzo, to zalezy od was) zapiekanki. To takie... ciasto nie ciasto :)
Jest puszyste, mieciutkie, bardzo delikatne i owocowe.
Ja robilam je dwa lub trzy razy, chociaz moglabym czesciej, ale - jak to zwykle u mnie bywa - o  najprostszych przepisach najlatwiej zapominam ;)
Jesli jeszcze go nie znacie, sprobujcie koniecznie. Mnie przekonuje prostota przygotowania.
Jest dobre rowniez na zimno, chociaz gorace oczywiscie najlepsze :)
A. Jeszcze jedno. Zwykle clafoutis jest... nizsze, jednak bylam pewna, ze moich glodomorow takie male cos, tylko rozsierdzi, wiec zrobilam podwojna porcje :)

Mam niestety tylko takie kiepskie zdjecia, robione wiosna, przy slabym swietle, ale - jak to mowia - lepszy rydz, niz nic ;)

Składniki:

150 ml mleka wymieszanego pol na pol ze slodka smietanka
2 duze jajka
1 lyzka roztopionego masła
5 lyzek cukru
5 lyzek maki
skorka otarta z jednej cytryny
2 lyzki kandyzowanej skorki cytrynowej lub pomaranczowej
szczypta soli
ok. pol kilograma jablek
brazowy cukier do posypania

Sposob przygotowania:
Jablka obrac, pokroic w cwiartki, wyciac gniazda nasienne i pokroic w plasterki. Jajka ubic z sola. Pod koniec ubijania dodawac stopniowo cukier, make, roztopione maslo, mleko i skorke cytrynowa (swieza i kandyzowana). Ciasto powinno miec konsystencje odrobine gesciejsza, niz na nalesniki.

Naczynie zaroodporne wysmarowac maslem. Na dno wylac czesc ciasta i wylozyc polowe jablek, zalac ciastem, wylozyc reszte jablek i wylac reszte ciasta. Wierzch posypac brazowym cukrem.
Piec ok. pol godziny w 220oC
Najsmaczniejsze jest prosto z piekarnika, polane kwasna smietana lub jogurtem i posypane cukrem.


Smacznego :)

wtorek, 17 lipca 2012

A może oliwa, zamiast przypraw?


Sezon ogorkowy w pelni, stad na moim blogu pojawiac sie beda juz tylko zaprogramowane wczesniej przepisy "z lamusa". Z tym lamusem, to tak nie do konca, bo mysle, ze dobry przepis zawsze sie obroni, jednak teraz pora na przepisy, ktore juz odlezaly swoje w kolejce do publikacji.
Na pierwszy ogien oliwa przyprawowa. To moje kolo ratunkowe, kiedy musze zrobic cos na szybko i nie bardzo mi sie chce kombinowac z przyprawami. Doskonale sprawdza sie tez, jako marynata do mies, ryb, czy warzyw z grilla. Wystarczy posmarowac co_tam_mamy odrobina aromatycznej oliwy, odstawic na pol godzinki (albo - w wariancie de lux - na cala noc) do lodowki i - mozna grillowac.

Wykonanie takiej oliwy jest niezwykle proste. Mozna do niej nawrzucac, czego dusza zapragnie. Dzisiaj jednak chcialabym sie z wami podzielic moim ostatnim, przypadkowym odkryciem.
A bylo to tak, ze do sloiczka oliwy, ktora zostala mi po suszonych pomidorach, stopniowo dorzucalam rozne rzeczy: a to czosnek, a to troche czerwonego pieprzu, a to galazke tymianku, czy rozmarynu. Kiedy indziej znowu podeschnieta koncowke chilli. A ostatnio pol malego, czerwonego killera ;)  Dobrze go widac na zdjeciu. Prezentuje sie pieknie, jak niewinny, czerwony kwiatuszek. Jednak nie dajcie sie zwiesc pozorom. To jest podstepny zabojca, ktory sparalizowal mi usta na bite 15 minut! A zjadlam zaledwie odrobinke, tyle tylko, zeby sprawdzic "moc". No i sprawdzanie mocy skonczylo sie smarowaniem jezyka kostkami lodu (jogurt zdawal sie wogole nie dzialac...). Ten podstepny zabójca, to habanero, najostrzejsza papryczka rodem z Meksyku.
Niby mówią, żeby sprawdzać ostrość chilli przed dodaniem go do potrawy, jednak ja wam powiem jedno: nie robcie tego w domu ;)

Oczywiscie nie musicie waszej oliwie dawac az takiego dopalania. Ja lubie ostre przyprawy (i potrawy, stad to chilli), tylko czasami trafie na cos, co wypala gałki oczne ;)

Sloiczek z zawartoscia trzeba przechowywac w ciemnej szafce i dobrze byloby potrzasac nim od czasu do czasu.



Smacznego :)

Przepis dodaje do akcji

sobota, 7 lipca 2012

Bułeczki z truskawkami i pyszna, rodzinna historyjka :)


Przepis na ciasto pochodzi od mojej Mamy, ktora dostala go od swojej mamy, a ta z kolei, od swojej niemieckiej sasiadki. Robie z niego nie tylko bułeczki, ale tez ciasta z owocami, bakaliami, muffiny i chałki.
Wiąże się z nim pewna, zabawna historia, która opowiedziala mi Mama, kiedy ktoregos dnia przyjechalam do niej z tymi bułeczkam...


Moi Dzidakowie, rodzice Mamy, zostali podczas wojny wysiedleni na wies. Ich dom zajelo wojsko. W nowym miejscu, ich sasiadami byla niemiecka rodzina - mlody oficer z zona. Niestety nie mieli oni dzieci, wiec nie dziwi fakt, ze bardzo polubili dzieci swoich polskich sasiadow. A szczegolnie do gustu przypadla im pewna przesliczna trzylatka, z dlugimi warkoczami - moja Mama :)
Mala Krysia czesto bawila sie u "Frau" i byla przez nia rozpieszczana i dokarmiana roznymi, niedostepnymi w owych ciezkich czasach, smakolykami.
Krysia szczegolnie lubila wspaniale, drozdzowe ciasta z gruba warstwa kruszonki, ktore piekla sasiadka. A piekla je co tydzien, i to w hurtowych ilosciach. Cale blachy ciasta przechowywala w wielkim kredensie i kiedy mala do niej przychodzila, zawsze dostawala ogromny kawalek swojego przysmaku.

Ktoregos dnia Krysia, jak zwykle, poszla do sasiadki. Poniewaz nie wracala przez kilka godzin, moja Babcia w koncu po nia poszla. Na miejscu okazalo sie, ze mała juz dawno opuscila dom sasiadow i ponoc miala wrocic do domu...
Na rodzine padl blady strach. Zaczely sie poszukiwania. Przeszukano oba domy i cala okolice, a ze niedaleko byly stawy, wszyscy bardzo sie martwili, czy Krysi nic sie nie stalo.

Zdenerwowana sasiadka krecila sie po domu i nie mogla sobie miejsca znalezc. A ze miala w zwyczaju jesc, kiedy byla zdenerwowana, postanowila ukroic sobie kawalek ciasta.
Kiedy, z talerzykiem w jednej, a nozem w drugiej rece, otworzyla przepastny kredens, jej oczom ukazal sie sielankowy obrazek. Mala zguba slodko spala na polce, z buzia na wielkim drozdzowym ciescie, z ktorego wydlubala cala kruszonke :D

Mama powiedziala mi, ze tajemnica tego ciasta, to kilkakrotne wyrastanie - im wiecej razy pozwalamy ciastu wyrosnac, tym lepiej.
Mnie nigdy nie starczylo cierpliwosci na wiecej niz 3 wyrastania :)



Składniki:
1 kg mąki tortowej
10 dag świeżych drożdży 
1/2 litra ciepłego mleka
3 garści cukru
4 jaja
5 dag masła +5 dag margaryny + filizanka oleju
roztrzepane żółtko do posmarowania

Nadzienie:
świeże (zimą mrożone) truskawki
cukier (1/2 łyżeczki na każdą bułeczkę)

Kruszonka:
ok. 100 g masła
pół szklanki cukru
pół szklanki mąki
1-2 łyżeczki esencji waniliowej
Lukier:
białko jajka
cukier puder


Sposób przygotowania:
Drożdże rozrobić z niewielką ilością ciepłego mleka, dodać po łyżce cukru i mąki, i odstawić do wyrośnięcia. Tłuszcz roztopić i przestudzić.
Mąkę wsypać do miski, zalać ciepłym mlekiem, dodać jajka i wyrośnięte drożdże. Wymieszac łyżką. Na koniec stopniowo dodawać roztopiony tłuszcz. Wlewać go po ściankach miski i wyrabiać przez kilka minut rękoma. Ciasto powinno być miękkie i elastyczne. Na koniec uformować z niego kulę i zostawić w przykrytej misce do wyrośnięcia (ok. godziny).
Po tym czasie ciasto "przebić" i ponownie krótko zagnieść, uformować w kulę i odstawić, aż podrośnie. Te czynność powtórzyć jeszcze co najmniej raz. Im więcej razy ciasto będzie wyrastać, tym bułeczki będą delikatniejsze.

W międzyczasie zrobić kruszonkę. Wszystkie składniki zagnieść, rozcierając w palcach, aż powstana grudki; jeśli mieszanka wyjdzie za sucha, można dolać odrobine wody. Odstawić do lodówki, az do momentu użycia.

Przygotować lukier. Białko ucierać dosypując stopniowo cukier puder, aż lukier stanie sie biały. Dosypać tyle cukru, żeby lukier był półpłynny.

Po ostatnim zagnieceniu ciasto uformować w wałek i podzielić go na dowolną ilość części (zwykle wychodzi mi ok. 22-24 bułeczek). Każdą część zagnieść, zrobić z niej kulkę i rozpłaszczyć na grubość ok. pół centymetra (ja to robię na dłoni).
Na środku "placka" polożyć 2-3 truskawki, wsypac pół łyżeczki cukru i starannie zebrać brzegi do środka. Uformować okrągłą lub podłużną bułeczkę i położyć na blasze do pieczenia. Blacha powinna być wyłożona papierem lub matą do pieczenia. Bułeczki układać w sporych odstępach, ponieważ bardzo wyrastają (prawdopodobnie i tak się lekko połączą podczas pieczenia).
Po zrobieniu wszystkich bułeczek odstawic je pod przykryciem do wyrośnięcia (ok. 15 min). Po tym czasie delikatnie posmarowac roztrzepanym żółtkiem i posypać kruszonką. Piec w temp. 220oC ok. 20 min.
Po wystudzeniu polukrować.

Smacznego :)

poniedziałek, 2 lipca 2012

Tajska zupa ze slodkich ziemniaków



Zachcialo mi sie orientalnych smakow, a ze udalo mi sie kupic swieza kolendre, postanowilam zrobic gesta, aromatyczna zupe, inspirowana kuchnia tajska.
W lodowce zalegaly dwa slodkie ziemniaki i reszta zielonej pasty curry. Troche zmartwil mnie brak mleka kokosowego, na szczescie zwykly serek  (President) swietnie je zastapil.
Dodalam tez do tej zupy niewielka ilosc puree z dyni. Jednak zdaje sobie sprawe, ze to nie sezon na dynie, i nie kazdy ma ja w zamrazalniku, wiec ten dodatek smialo mozna pominac.
Zupa ma cudny kolor, az chce sie jesc :)

Skladniki:

1 sredni, slodki ziemniak
2 zwykle ziemniaki
3 czubate łyżki serka homogenizowanego *
1 łyżeczka zielonej pasty curry
1 cebula
1-2 łyżki oleju
1.5 litra wywaru z warzyw (dla jedzących mięso, może być drobiowy)
1 peczek grubo posiekanej kolendry
sol, pół łyżeczki kurkumy
opcjonalnie: puree z dyni

Sposob przygotowania:
Ziemniaki obrać, pokroić w kostkę i ugotować w wywarze. Na oleju podsmażyć pasę curry, dodać cebule, sol, kurkumę i wszystko razem smażyć 2-3 minuty, cały czas mieszając. Dodac wszystko do ziemniakow gotujacych sie w wywarze. Gotowac razem kilka minut, na malym ogniu, pod przykryciem.
Serek wymieszać z niewielką ilością zupy i wlać do garnka. Całość zmiksować. Dodać połowę kolendry i wymieszać. Reszta kolendry posypac zupe przed podaniem.

Smacznego :)

* trzeba sprawdzić, czy serek nie zawiera glutenu; można też użyć 1-2 łyżki serka mascarpone, zwykłą śmietanę, a nawet jogurt, czy mleko kokosowe